Spotkanie Ordona i Mickiewicza
Feb. 3rd, 2019 01:27 pmFragment artykułu "Uwikłani w wybuch prochów Grzechy „Reduty Ordona""
Podczas wojny krymskiej Julian Ordon jako kapitan artylerii w Dywizji Polskiej Kozaków Sułtańskich, spotkał się po raz pierwszy i ostatni twarzą w twarz z Mickiewiczem jesienią 1855 r. Do konfrontacji doszło pod Burgas (dzisiejsza Bułgaria) w obozie Sadyka Paszy.
Syn Adama Mickiewicza, Władysław, zwrócił się w 1880 r. do Ordona z prośbą o opisanie spotkania z jego ojcem w Burgas. Ordon taktownie odpisał, zgodnie z polską tradycją, że o zmarłych nie mówi się źle: „Udałem się do namiotu (…) przedstawiłem Mu się: jestem Ordon, któregoś pan na tamten świat wyprawił. Roześmiał się i uściskaliśmy się”.
Zgoła inną relację prezentuje Ksawery Zaleski po rozmowie z przyjacielem Ordona we Florencji – Teofilem Lenartowiczem: „Poeta prawdopodobnie bezwiednie, ugodził żołnierza w serce (…). Podał mu rękę, ale wymówił do niego tylko trzy słowa, które paliły mózg Ordona aż do śmierci i stały się przyczyną jego długoletniej melancholii: To pan żyjesz? I odszedł od niego obojętny, zimny, a właściwie zniechęcony do człowieka, którego całą winą było, że nie zginął”.
Jeszcze inny opis prezentuje naoczny świadek spotkania w namiocie, por. Pankracy Wodziński. Otóż Sadyk Pasza po prezentacji Ordona Mickiewiczowi – ten „Zawołał zdumiony: – Czyżby umarli z grobu powstawali!”

Podczas wojny krymskiej Julian Ordon jako kapitan artylerii w Dywizji Polskiej Kozaków Sułtańskich, spotkał się po raz pierwszy i ostatni twarzą w twarz z Mickiewiczem jesienią 1855 r. Do konfrontacji doszło pod Burgas (dzisiejsza Bułgaria) w obozie Sadyka Paszy.
Syn Adama Mickiewicza, Władysław, zwrócił się w 1880 r. do Ordona z prośbą o opisanie spotkania z jego ojcem w Burgas. Ordon taktownie odpisał, zgodnie z polską tradycją, że o zmarłych nie mówi się źle: „Udałem się do namiotu (…) przedstawiłem Mu się: jestem Ordon, któregoś pan na tamten świat wyprawił. Roześmiał się i uściskaliśmy się”.
Zgoła inną relację prezentuje Ksawery Zaleski po rozmowie z przyjacielem Ordona we Florencji – Teofilem Lenartowiczem: „Poeta prawdopodobnie bezwiednie, ugodził żołnierza w serce (…). Podał mu rękę, ale wymówił do niego tylko trzy słowa, które paliły mózg Ordona aż do śmierci i stały się przyczyną jego długoletniej melancholii: To pan żyjesz? I odszedł od niego obojętny, zimny, a właściwie zniechęcony do człowieka, którego całą winą było, że nie zginął”.
Jeszcze inny opis prezentuje naoczny świadek spotkania w namiocie, por. Pankracy Wodziński. Otóż Sadyk Pasza po prezentacji Ordona Mickiewiczowi – ten „Zawołał zdumiony: – Czyżby umarli z grobu powstawali!”
